top of page

 

WOYZECK

Tekst GEORG BÜCHNER

​Reżyseria, trailer MACIEJ GORCZYŃSKI

​Scenografia IWONA BANDZAREWICZ

​Obsada KAMIL BOŃCZYK, KAJETAN MOJSAK, ALEKSANDRA NOWAKOWSKA,

SABINA ROMAŃCZAK, PAWEŁ URBANOWICZ, FILIP WÓJCIK

Dramaturgia  KAJETAN MOJSAK

Video IWONA BANDZAREWICZ, MACIEJ GORCZYŃSKI

Muzyka na żywo FILIP WÓJCIK

Konsultacje muzyczne KAJETAN MOJSAK

Produkcja TEATR MAŁY w TYCHACH

​Premiera 13 kwietnia 2018

W ramach II TopOFFFestival w Tychach

​Zdjęcia ze spektaklu. Sesja zdjęciowa IWONA BANDZAREWICZ

W II wersji spektaklu wykorzystano autorski tekst ALEKSANDRY NOWAKOWSKIEJ

 

 

O czym jest Woyzeck? O poniżeniu, miłości i zazdrości? O próbie wydostania się z klaustrofobicznej atmosfery – małego miasta, małego świata? O przemocy hierarchii, ubierającej się w szaty moralności i o uprzedmiotowiającej sile nauki? O tresurze społecznej wpisanej w ludzkie ciało? O wrażliwości graniczącej z obłędem? O płynnych granicach między człowieczeństwem a zwierzęcością, między wolnością i determinacją? O tym, „jak indywidualność dojrzewa do wolności”? O nieuniknionej rewolucji społecznej? O tym, co zwiastują kształty, w jakie układają się grzyby na ziemi?

 

 

Kim jest Woyzeck? Ofiarą zdrady i poniżenia? Nadwrażliwym wizjonerem, słyszącym głos natury i szum nadchodzącej apokalipsy? Nieświadomym zwiastunem ludowej rewolucji, która położy kres społecznej niesprawiedliwości? Czy tylko małomiasteczkowym głupkiem, przez poniżenie i zazdrość doprowadzonym do zbrodni? A może jednocześnie jest on alter ego samego autora, Büchnera?

 

 

 

Łukasz Drewniak
Kołonotatnik
Teatralny.pl

W kwietniu chyba po raz pierwszy widziałem, w jakim kierunku mogłyby pójść spektakle tworzone przez studentów i absolwentów Bytomia.

Maciej Gorczyński, młody reżyser z Gardzienic i po krakowskiej szkole pracował z grupką bytomskich aktorów-tancerzy nad Woyzeckiem.

Nie oceniam spektaklu, nie promuję tu zespołu, daję tylko świadectwo własnego zadziwienia elastycznością aktorów bytomskich. Ich büchnerowskie monologi w sposób absolutnie naturalny przechodziły w ekstatyczny taniec, jakby postaciom brakowało nagle słów i musiały resztę opowiedzieć ruchem. Słowa rodziły się z maniakalnych powtórek działań, czułość i przemoc były wyrażane równocześnie na dwa sposoby: werbalny i niewerbalny.

Gorczyński zderzał na scenie tradycję pogardzienicką z nowoczesnym teatrem tańca, podmieniał w gardzienickim alfabecie pieśń na ruch, szukał automatycznej reakcji aktora na muzykę, tekst, działanie partnera. I pozwalał na riposty w każdej z tych sfer.

 

 

Naturalnym było, że para tańczących kochanków nagle zaczynała mówić do siebie, że tekst z offu rysował po scenie choreograficzne marszruty dla aktorów. Oglądałem na scenie dwa rozpasane i umierające jednocześnie języki równoległe, aktor Gorczyńskiego był jak działający autotłumacz symultaniczny. Patrzyłem na to, co piątka młodych aktorów robiła

w przestrzeni gry, i wreszcie rozumiałem sens istnienia bytomskiego wydziału.

Wszyscy byli naturalniejsi i sprawniejsi niż aktorzy z Krakowa, nie gorsi w postaciowaniu, emocjach, rozumieniu bohaterów.

I nie tak zunifikowani po tak zwanych warunkach, typie urody czy sylwetkach.

A także bardziej komunikatywni scenicznie i zwyklejsi niż kształceni tylko ruchowo tancerze.

Dla mnie – krytyka poruszającego się po niszach teatru dramatycznego i offu – byli czymś nowym, dziwnym, potrzebnym.  Może nawet ze skazą połowiczności i niedoskonałości,

ale przez to cholernie ludzcy i bliscy.  I już sobie zacząłem wyobrażać, co na tym można budować w polskim teatrze, jak polski teatr może z tych młodych skorzystać.

No i stop. Za trzy lata krakowskie AST zacznie zupełnie nowy projekt edukacyjny.

I nie będzie w Bytomiu tyle teatru tańca co dotąd.

bottom of page